Wspomnieniom nadal tytuł kamienie na szaniec. Poprzez opowiadanie swoich myśli, przeżyć zżył się z Hanią, swoja siostra. - Grubas - wychowanek Rudego, starał się być jak Rudy, miał poczucie odpowiedzialności, ranna gimnastyka jak Alek, punktualność, systematyczność, nauka. Dopiero Egipcjanie około 2600 lat p.n.e. wpadli na to, w jaki sposób uczynić chleb pulchnym. To oni ponad 4000 lat temu po raz pierwszy upiekli chleb na zakwasie. Jest wiele opowieści na temat powstania zakwasu. Ale to egipcjanie ,,wymyślili" chleb. Mam nadzieję, że pomogłam. Liczę na naj. Wyjaśnienie: Zośka, jeden z głównych bohaterów „Kamieni na szaniec” swój pseudonim zawdzięczał delikatnej urodzie, „został bowiem przez naturę obdarzony niemal dziewczęcą urodą. Delikatna cera, regularne rysy, jasnoniebieskie spojrzenie i włosy złociste, uśmiech zupełnie dziewczęcy, ręce o długich, subtelnych palcach, wielka 상위 129개 답변 질문에 대한: "opowiadanie twórcze kamienie na szaniec - Kamienie na szaniec - streszczenie lektury"? 자세한 답변을 보려면 이 웹사이트를 방문하세요. 297 보는 사람들 Na ulicach Warszawy nie było bezpiecznie. Na każdym kroku można było natknąć się na patrol policji niemieckiej i zostać aresztowanym pod byle zarzutem, a nawet bez niego. To, co działo się z ludźmi później pozostawało nadal w sferze mrocznych plotek i domysłów. Niektórzy nie wracali z więzień, inni wracali w strasznym stanie. Prawdopodobnie postanowił dołączyć do swoich przyjaciół.Kamienie na szaniec to hołd oddany trzem głównym bohaterom utworu, którzy (jak pisze w przedmowie autor): „w tych niesamowitych latach potrafili żyć pełnią życia”, którzy potrafili wcielić w życie dwa wspaniałe ideały: BRATERSTWO I SŁUŻBĘ. 9wPY4sm. Aleksander Kamiński przedstawił w Kamieniach na szaniec wojenne losy grupy harcerzy, należących do 23 Warszawskiej Drużyny Harcerskiej, spośród których na plan pierwszy wysunął trójkę przyjaciół: Tadeusza Zawadzkiego „Zośkę”, Aleksego Dawidowskiego „Alka” i Jana Bytnara „Rudego”. Szacunkowy czas czytania streszczenia: 32 minuty. Nie masz tyle czasu? Sprawdź: krótkie streszczenie z treści 1. Słoneczne dni 2. W burzy i we mgle 3. W służbie Małego Sabotażu 4. Dywersja 5. Pod Arsenałem 6. Celestynów 7. Wielka gra Słoneczne dni - streszczenie rozdziału W jednej z warszawskich dzielnic działała młodzież harcerska, która pragnęła kształcić swoje charaktery i stawiała sobie cele, do których osiągnięcia uparcie dążyła. Wśród nich szczególnie wyróżniał się zespół „Buków”, nazwany tak od częstych wypraw do lasu. „Buki” tworzyli młodzi ludzie, charakteryzujący się aktywnością, koleżeństwem i radosnym uśmiechem. Należeli do nich Alek i Rudy. Przedstawienie Alka Dawidowskiego Alek Dawidowski Alek był wysokim, szczupłym chłopcem o niebieskich oczach i płowej czuprynie. Dzięki swojej drużynie uczył się panowania nad sobą w ważnych chwilach. Pewnego dnia, podczas pobytu na wsi, Alek był świadkiem wypadku, w którym syn gospodarza uderzył się siekierą w nogę. Wszyscy obecni wpadli w panikę – jedynie Alek przyklęknął przy rannym i tamując krew, zrobił opatrunek uciskowy. Przedstawienie Rudego - Jana Bytnara Jan Bytnar, ps. Rudy Rudy miał piegowatą twarz i rudawe włosy. Był niezwykle inteligentny, a drużyna „Buków” uczyła go „konkretów przyziemnego życia”. W dużej mierze ograniczało się to do faktu, że Rudy na każdej wycieczce zastępu był kucharzem, z czasem wykazując się coraz większym talentem kulinarnym. Nikt tak jak Rudy nie piekł na patyku chleba, nie ugotował tak smacznej kaszy czy też zupy z pokrzyw. Rudy był również utalentowany artystycznie. To właśnie on wymyślił odznakę dla zastępu Buków – cyfrę 23 umieszczoną w trójkącie, którą wyciął z metalu i osadził na pomarańczowej podkładce z materiału. Harcmistrzem „Buków” był Zeus – Leszek Domański, nauczyciel geografii w warszawskim gimnazjum i liceum. Zeus był zaledwie o osiem lat starszy od uczniów klasy, której był wychowawcą. Z podopiecznymi łączyły go przyjacielskie relacje, za co był krytykowany przez grono pedagogiczne. Alek i Rudy wychowali się w domach, w których mieli możliwość zdrowego rozwoju fizycznego i psychicznego. Domy takie wyróżniają się więzią, która łączy poszczególnych członków rodziny, są ostoją, dodają odwagi i zapewniają spokój. Ojcowie obu chłopców brali czynny udział w życiu społecznym, a matki cechowała życzliwość i mądrość. Ojciec Alka był kierownikiem fabryki, a ojciec Rudego był pierwszym w chłopskiej rodzinie, który opuścił wieś i zdobył wykształcenie. Na ukształtowanie się charakterów chłopców wpłynęły więc: dom rodzinny, szkoła i dobra organizacja młodzieżowa. Alek był osobą o cechach przywódczych. Łatwo pozyskiwał sympatię kolegów, których przyciągała ku niemu szczerość, bezpośredniość i uczynność. Z czasem wokół chłopca skupiła się grupka pięciu kolegów, podobnych do niego pod względem charakteru, tworząc Klub Pięciu. Należeli do niego miłośnicy tatrzańskich zboczy, wybitni narciarze i wielbiciele powieści Jacka Londona. Rudy nie należał do Klubu Pięciu, choć z dala przysłuchiwał się ich marzeniom i wysłuchiwał opowieści o przygodach, które zamierzali przeżyć. Rudy miał bowiem naturę marzyciela i miłośnika rzeczy technicznych. Najważniejszym jednak był dla niego świat życia wewnętrznego. Z biegiem czasu skupili się wokół niego ci, którzy pragnęli wymiany myśli. Prezentacja Tadeusza Zawadzkiego - Zośki Tadeusz Zawadzki ps. Zośka Wśród Buków był chłopiec, który wyróżniał się doskonałym zmysłem organizacyjnym. W harcerstwie powierzano mu najbardziej odpowiedzialne funkcje, w szkole natomiast obejmował czołowe stanowiska w samorządzie uczniowskim. Osobą tą był Tadeusz Zawadzki, nazywany przez kolegów ze względu na dziewczęcą urodę, Zośką. Zośka najlepiej czuł się w domu, a najserdeczniej przyjaźnił się z matką, która zastępowała mu kolegów i przyjaciół. Jego ojciec był profesorem, matka – działaczką społeczną, która po przyjściu na świat dzieci zrezygnowała z pracy wychowawcy. Zośka był chłopcem wrażliwym, łagodnym i wyrozumiałym, o wyjątkowych zdolnościach, wybitnej inteligencji teoretycznej i praktycznej. Ponadto wyróżniał się w strzelectwie, hokeju i tenisie, zdobywając pierwsze miejsca w turniejach międzyszkolnych. Cechowały go również niesamowity upór i ambicja. W dzieciństwie bał się wody, lecz kiedy ktoś zarzucił mu nieumiejętność pływania, w ciągu kilku miesięcy stał się najlepszym pływakiem w szkole. Typowy samotnik o skrytej i powściągliwej naturze przyciągał do siebie wielu kolegów. Od piętnastego roku życia rządził i kierował „Bukami”. Matura chłopców z drużyny Buków Jan Bytnar (z prawej) w Szkole Budowy Maszyn Nadeszła pora matur, do której przystąpiła klasa Alka, Rudego i Zośki. Alek zdał egzamin przeciętnie, Rudy jako prymus. W pierwszych dniach czerwca 1939 roku zespół „Buków” pod wodzą Zeusa wyruszył na dziesięciodniową wycieczkę w Beskidy Śląskie. Następnego dnia, spoglądając na dolinę Wisły, zaczęli rozmawiać o przyszłości. Zeus rozważał trudną sytuację w Polsce, która stopniowo odbudowywała się po odzyskaniu niepodległości. Był świadomy, że w kraju potrzeba wykształconych inżynierów, wychowawców, rolników i rzemieślników. Alek zaczął dowodzić, że najważniejszą sprawą jest kształtowanie swojego charakteru. Rudy przysunął się do niego, słuchając z uwagą. On również pragnął intensywnie pracować nad sobą. Nagle Andrzej zapytał, czy wybuchnie wojna. Ktoś ze śmiechem odparł, że Hitler nie będzie miał tyle odwagi, by zaatakować Polaków, Francuzów i Anglików. Chłopcy roześmieli się i umilkli, rozmyślając o potędze polskiego wojska. Po chwili wyruszyli w dalszą wędrówkę, śpiewając harcerską burzy i we mgle - streszczenie rozdziału Żołnierze niemieccy wyłamują szlaban graniczny Wrzesień 1939 roku okazał się jednym z najstraszniejszych miesięcy w historii Polski. Polska poniosła gwałtowną i potężną klęskę, która przyczyniła się do katastrofy psychicznej narodu. Naród, przekonany o swojej potędze, w czym utwierdzała go polska propaganda i wychowanie narodowe, nie był przygotowany na taką porażkę. Dla Zośki, Alka, Rudego, ich kolegów, mieszkańców Warszawy i całego kraju, kolejne dni września zmieniały się w grozę i koszmar faktów. Szóstego września Zeus zebrał alarmowo warszawskich harcerzy i wyruszyli na wschód. Chłopcy, będący w wieku przedpoborowym, musieli opuścić tereny, na których mogliby wpaść w ręce wroga. Parę kolejnych tygodni spędzili oni na drogach, dzieląc los z milionami uchodźców. Po wyjściu z miasta drużyny opuściły główne drogi, przemieszczając się traktami leśnymi i polnymi. Wśród nich była drużyna 23 – „Buki”. Wszyscy szli w milczeniu, z posępnymi minami, nie rozumiejąc dlaczego nie wyznaczono im jakiś zadań. Widzieli, jak nieprzyjaciel zrzuca bomby na polską wieś, która w ciągu kilkudziesięciu minut spłonęła. Widzieli ludzi, uciekających z miast, niosących to, co zdołali uratować. Wśród nich zauważyli mężczyznę, niosącego na plecach dwuletnie dziecko. Nagle pojawiły się wrogie samoloty, rażąc z karabinów maszynowych bezbronnych uchodźców. Pomoc rannym po bombardowaniu Tylko jeden raz „Buki” mogły wykazać się pożytecznym wystąpieniem. Pod Dębem Wielkim niemieckie samoloty zbombardowały pociąg z uchodźcami. Widok, który ukazał się oczom harcerzy, był przerażający. Wśród wykolejonych i zniszczonych wagonów leżeli ranni. Jadące w pobliżu samochody nie zatrzymywały się. Alek uznał, że muszą pomóc ludziom i drużyna „Buków” zaczęła opatrywać rannych. Kilku z nich stanęło na drodze i zatrzymało samochód ciężarowy. Alek nakazał szoferowi, aby zabrał rannych z pociągu. Potem zatrzymywali kolejne auta i do wieczora pomagali poszkodowanym. Była to jednak jedyna okazja do zaznaczenia swojej pożyteczności. We Włodawie dowiedzieli się o oddziałach sowieckich, które przekroczyły granicę Warszawy 28 września 1939 r. - kapitulacja Warszawy. Gen. Tadeusz Kutrzeba ustala warunki kapitulacji stolicy Po naradzie Zeus zarządził powrót do Warszawy. Wracali bocznymi drogami, zbierając informacje o kolejnych klęskach państwa polskiego. Na wieść o kapitulacji Warszawy nie chcieli nic jeść. Dalszą drogę przebyli, żyjąc nieustannym strachem o najbliższych. Na ulice Pragi weszli za oddziałami niemieckimi, zajmującymi miasto po zawieszeniu broni. Warszawa w październiku 1939 roku była miastem grozy. Ogrom zniszczenia potęgowała niesamowita cisza ulic, którymi przemieszczały się tłumy ludności. Od czasu do czasu rozlegały się kroki maszerujących żołnierzy niemieckich. Zaczęły się pierwsze rewizje i aresztowania przez gestapo. Zniszczenia Warszawy po niemieckich bombardowaniachAresztowanie ojca Alka Ojciec Alka został aresztowany jako jeden z pierwszych. Rodzina siedziała w mieszkaniu, minęła już godzina policyjna. Nagle rozległo się pukanie i do pokoju weszło pięciu oficerów. Dawidowski, znany w Warszawie działacz i kierownik zakładu przemysłowego, zachował spokój. Alek stał oszołomiony zajściem, nie mogąc zrozumieć, co się dzieje. Gestapowiec zbliżył się do niego i zaczął wypytywać o ojca. Potem zapytał, gdzie są ukryte pieniądze i przystawił do brzucha chłopca lufę pistoletu. Alek powiedział, aby strzelał. Po chwili ojca wyprowadzono z domu, a Alek podjął dwie decyzje. Postanowił, że do czasu uwolnienia ojca nie będzie jadł słodyczy ani cukru. Obietnicę tę wypełniał sumiennie aż do czerwca 1940 roku, kiedy to jego ojciec został rozstrzelany w lesie w Palmirach. Drugim postanowieniem było rozpoczęcie akcji przeciw okupantowi. Podobnie jak inni był przekonany, że dopóki wojna trwa, Polacy muszą walczyć. Dołączenie drużyny Buków do PLAN-u Po powrocie do Warszawy drużyna „Buków” zaczęła spotykać się z Zeusem, aby omawiać sposoby szkodzenia wrogowi i pełnienia służby społecznej w zaistniałych warunkach. Jako jedni z pierwszych zaczęli działać czynnie. 15 października 1939 roku Zośka przyniósł na zebranie kilka arkuszy pierwszego tajnego numeru „Polski Ludowej” – pisma demokratycznej grupy młodzieży PLAN. Jeszcze tego samego dnia drużyna postanowiła nawiązać kontakt z organizacją i przyłączyć się do niej. Sprawę ułatwił fakt, że Zośka znał jednego z założycieli PLAN-u, Juliusza Dąbrowskiego. Siedziba organizacji mieściła się przy ulicy Złotej, gdzie przez cały dzień przyjmowano interesantów, a dwa razy w tygodniu powielano numery „Polski Ludowej”. strona: - 1 - - 2 - - 3 - - 4 - - 5 - - 6 - Egzamin ósmoklasisty z języka polskiego - Polonistyczne Pogotowie Egzaminacyjne Powtórka przed egzaminem- lektura obowiązkowa "Pan Tadeusz""Litwo, ojczyzno moja..."- któż z nas nie zna tego pierwszego wersu naszej narodowej epopei? Aby Twoja wiedza obejmowała nie tylko ten pierwszy wers, ale wszystko, co potrzebne do zdania egzaminu, zapoznaj się z zamieszczonymi materiałami i wykonaj krok po kroku ćwiczenia utrwalające. "Pan Tadeusz" nie będzie już miał przed Tobą tajemnic! Kliknij PAN TADEUSZ Powtórka przed egzaminem- lektura obowiązkowa "Świtezianka" Adama MickiewiczaJakiż to chłopiec piękny i młody? Jaka to obok dziewica? Aby odpowiedzi na te pytania nie były już zagadką, przypomnij sobie wiadomości o tej romantycznej balladzie. Potrzebne wiadomości znajdziesz w linku Świtezianka. Obejrzyj przemawiające do wyobraźni fimy, posłuchaj niezwykłej interpretacji w wykonaniu Julii Wieniawy, a odkryjesz, że lektura ósmoklasisty może być atrakcyjna, interesująca i bardzo bliska przeżyciom nastolatków. Powtórka przed egzaminem- to dla wielu uczniów czarna magia. Przekonaj się, że to nie taki trudny temat, jak się wydaje. Przeczytaj wymagania egzaminacyjne, uzupełnij swoje wiadomości, wykonaj ćwiczenia ( kliknij w link poniżej), a zobaczysz, że imiesłowy nie będą już dla Ciebie problemem! Imiesłowy Powtórka przed egzaminem - części mowyCzy potrafię rozpoznać odmienne i nieodmienne części mowy? Zapoznaj się z wymaganiami egzaminacyjnymi z tego zakresu, przypomnij sobie potrzebne wiadomości i poćwicz: C Kamienie na szaniec – streszczenie Jeżeli nieuchronnie zbliża się termin sprawdzianu z lektury Kamienie na szaniec, a Ty jesteś w kropce, to przestudiuj koniecznie powyższą lekcję. Zawarte są w niej najważniejsze informacje, dzięki czemu wystarczy Ci samo streszczenie lektury “Kamienie na szaniec", które opanujesz w jeden wieczór. Znajomość samej książki jest również bardzo przydatna, dlatego zachęcamy do jej przeczytania! Kamienie na szaniec – o czym jest? To historia oparta na faktach, którą na papier przełożył Aleksander Kamiński. “Kamienie na szaniec – streszczenie" przekaże Ci wszystkie najważniejsze informacje z książki. Jak na przykład takie, że rzecz dzieje się podczas II wojny światowej, kiedy to nasz kraj, Polska, znajduje się pod niemiecką okupacją. Pokazana jest walka młodzieży z niemieckim reżimem. Piękna, lecz smutna historia, którą każdy Polak powinien znać. Streszczenie "Kamieni na szaniec" i innych lektur w Fiszkotece Możesz u nas znaleźć streszczenia i opracowania wielu lektur, więc jeżeli streszczenie “Kamienie na szaniec" to nie to, czego szukasz, to sprawdź te lekcje, może okażą się przydatne: Lalka – streszczenie, Dżuma – streszczenie oraz Pan Tadeusz – streszczenie. Teraz na stronie Fiszkoteki możesz też stworzyć własne fiszki, które umożliwią Ci efektywną naukę i ułatwią pracę nad niejedną lekturą. Warto po stworzeniu takiego zestawu podzielić się nim w internecie, aby inni, tak jak Ty teraz, mogli skorzystać z gotowych fiszek. 12 maja, 2022 22:40 Wśród różnych propozycji tematów opowiadań twórczych jest grupa takich, w których bohater jednego z utworów spotyka się z postacią z innego dzieła literackiego. Stwarza to na początku zasadniczą trudność. Niekiedy osoby te w wymyślonych światach egzystowały w innym czasie i w położonych równie daleko od siebie krajach. Jeśli problem pokonania przestrzeni da się łatwo rozwiązać, to jak przemieszczać się w czasie? Myślę, że napisanie opowiadania na takie tematy jest bardzo trudne, ale dobrze byłoby coś uczniom ósmych klas mimo wszystko doradzić. Nie wykluczam też, że ktoś z młodych błyśnie talentem i pewne podpowiedzi, jak uporać się z technicznymi przeszkodami, utorują uczennicy bądź uczniowi drogę do sukcesów, dużych nakładów, wielkich pieniędzy i nagród za literackie osiągnięcia. A zatem propozycja numer 1. Reinkarnacja. Dusza, jaźń, jestestwo, duch wciela się przez kolejne epoki w różne ciała…ale zachowuje swoje osobowościowe cechy. Kiedyś zetknąłem się z takim oto tematem, który pewien polonista zadał uczennicy: Napisz opowiadanie, w którym jeden z bohaterów „Quo vadis” spotkał się z postacią z „Kamieni na szaniec”. Myślę, choć nie jestem pewny, że dobrą ocenę mogłaby dostać nawet wtedy, gdyby po prostu postawiła przed sobą wybrane osoby i zmusiła je do jakiegoś wspólnego działania. Sądzę, że warto jednak zaznajamiać młodzież ze znanymi literackimi konwencjami i chwytami. A zatem: reinkarnacja. Z „Quo vadis” proponuję Petroniusza. To postać niejednoznaczna, ale wyrazista, obdarzona mocnym charakterem i przekonaniami. Wśród rzymskiej elity na pewno wyróżniał się. Nie lubił przemocy, cenił przyjemności. Już te dwa charakterystyczne rysy czynią z niego ciekawy materiał na bohatera opowiadania, którego akcja toczy się w Warszawie w okresie okupacji. Niechże będzie dyplomatą, urzędnikiem. Ci mogą trzymać się z dala od barbarzyństwa. Petroniusz z powieści Sienkiewicza lubił przepych, wygody, służba państwowa była mu nieobca. Wszak zarządzał kiedyś sprawnie Bitynią, jedną z prowincji cesarstwa. Uczeń zachowa zatem pewną spójność swojej postaci z oryginałem i wykaże się znajomością źródła. Niejednoznaczność charakteru i postaw rzymskiego patrycjusza to wielki atut tego bohatera. Chętnie i bezinteresownie ratował życie niewolników, a jednocześnie czuł do tłumu odrazę. Kiedy w opowiadaniu skonfrontujemy go z chłopcami z Szarych Szeregów… nie będzie wiadomo do końca, jak się zachowa. OPOWIADANIE: Petroniusz wierzył w życie. Dlatego wielokrotnie do niego powracał. Jego dusza wcielała się w kolejnych epokach w różne ludzkie istnienia. Raz był zacnym biskupem w średnich wiekach, kiedy indziej kochającym przepych bankierem. U progu XX wieku narodził się w bogatej mieszczańskiej włoskiej rodzinie i po studiach pracował w dyplomacji. W 1939 roku trafił do Polski. Jako Włoch w służbie państwowej nie mógł krytykować otwarcie nazistów, ale zachowania Niemców w Warszawie budziły jego głęboki sprzeciw. Nienawidził przemocy, lubił piękno, miłość, kolekcjonował dzieła sztuki. W Polakach widział zwykłych ludzi, którzy padli ofiarą wielkiej polityki. Gdy przechadzał się po Warszawie, lubił przypatrywać się robotnikom, młodzieży, kobietom. Podobali mu się. Przypominali mu rodaków. Słyszał o brutalnej masowej egzekucji w Wawrze. Kiedy czytał o niej w gazetach, był wstrząśnięty. Na początku 1940, po karnawałowej zabawie u marszałka von… Petroniusz, a raczej nowy nosiciel jego dawnej duszy szedł pewnym krokiem do swojego domu na Żoliborzu. Jego zakazy poruszania się podczas godziny policyjnej nie dotyczyły. Nie skorzystał z auta i kierowcy. Chciał się przejść. Nagle zobaczył chłopców piszących piórem na dużej wysokości znak Polski walczącej. Przez chwilę obie strony, zupełnie zaskoczone spotkaniem zastygły bez ruchu. Dyplomata nie dostrzegł strachu w oczach młodych mężczyzn. Widział w nich spokój i mocne przekonanie o słuszności tego, co robią. – Jestem Włochem – powiedział. – Nie przeszkadzajcie sobie. – Jesteśmy z organizacji “Wawer”. Służymy w polskim harcerstwie. Petroniusz długo później myślał nad tym, co wtedy zrobił. Wyciągnął wizytówkę i wręczył jednemu z nich, mówiąc: “gdybym mógł kiedyś pomóc”. Najpierw jeden, potem drugi chłopak wyciągnęli do niego prawą rękę. – Jestem “Rudy” – powiedział pierwszy. – Jestem “Alek”, nie nosimy wizytówek. Dziękujemy, może się jeszcze spotkamy. KOMENTARZA CIĄG DALSZY: Oczywiście, panowie z polskiego ruchu oporu wizytówek nie noszą. Działają w konspiracji. Przedstawiają się pseudonimami. Włoch w istocie rzeczy mógłby kiedyś udzielić pomocy Polakom, zwłaszcza dyplomata. Włochy były w sojuszu z Niemcami, ale nie znalazły się w stanie wojny z Polską. A oto wymagania pochodzące od samej Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Opowiadanie powinno mieć: funkcjonalną narrację, logiczny układ zdarzeń, urozmaiconą fabułę, co wyraża się w przypadku pracy bardzo dobrej zawartością przynajmniej sześciu z poniższych elementów: opisu, charakterystyki bohatera, czasu akcji, miejsca akcji, zwrotu akcji, puenty, punktu kulminacyjnego, dialogu, monologu, retrospekcji. Na samym dole artykułu znajdziecie powyższe opowiadanie z zaznaczonymi kolorami poszczególnymi elementami. A OTO DRUGA MOŻLIWOŚĆ ODBYWANIA WĘDRÓWEK W CZASIE Wehikuł. Uprawdopodobnimy całą operację, czyniąc bohaterem fizyka, który zdobył już tytuł doktora. To nie jest, co prawda literacka postać, ale świadek wydarzeń. Na miejscu – czyli na Litwie roku 1830 – będzie obserwatorem działania innego gotowego „wehikułu” – spotkania dusz zmarłych z żywymi. Dziady to taki gotowy sposób na rozmowy, konfrontacje, nawet współpracę ludzi pomimo upływu lat, a nawet wbrew temu upływowi. Pan Adam Mickiewicz zostawił ósmoklasistom gotowe narzędzie – noc dziadów. To właśnie też wykorzystałem w opowiadaniu poniżej. Aż prosi się, by w obrzędzie uczestniczyli bohaterowie „Pana Tadeusza”. Przecież to ta sama epoka. “Dziady” II i poemat napisany w Paryżu dzieli kilkanaście lat. Nic nie stało na przeszkodzie, by mieszkańcy Soplicowa wzięli udział w obrzędzie przestawionym przez autora w dramacie. Wehikuł czasu mógłby być wykorzystywany dla potrzeb edukacyjnej turystyki. Wycieczki szkolne zamęczyłyby bohaterów lektur, gdyby, oczywiście, podróże w czasie były możliwe, a postaci nie były fikcyjnymi, tylko historycznymi. Taki żart. OPOWIADANIE: Doktor fizyki Mariusz Buka był już po swoich obowiązkowych zajęciach na Politechnice Warszawskiej. Po ćwiczeniach ze studentami miał laboratorium wyłącznie do swojej dyspozycji. Postanowił znów skorzystać z wehikułu czasu. Robił to wielokrotnie, prowadził badania, ale, nie ukrywajmy, był to jeden z jego przywilejów. Podróżował także dla przyjemności. Zegar pokazał rok 1830. Tym razem doktor Buka wybrał się do Soplicowa na Litwie. Zofia i Tadeusz Soplicowie spojrzeli na pojazd z nieukrywanym niezadowoleniem. Mieli już dość. Od kilku lat przybywały do nich z przyszłości szkolne wycieczki, dziennikarze, pisarze, dokumentaliści. Nie chcieli znów opowiadać o swoim życiu. Dziś celebrowali święto. Dzień był wyjątkowy. Po krótkiej rozmowie zgodzili się jednak, by Buka poszedł z nimi, ściślej mówiąc: za nimi. Doktor fizyki nie przejmował się chłodnym przyjęciem. Czuł, że tego wieczoru będzie uczestniczył w czymś wyjątkowym. Grupki mężczyzn i kobiet szły na cmentarz. Ich sylwetki znikały we wnętrzu kaplicy. Był późny listopadowy wieczór. – Możesz wejść, ale milcz – zezwolił starzec z brodą przy drzwiach. „Dziady” – wyszeptał do siebie Buka. – Ale fart. Tadeusz i Zosia przyzywali imiona rodziców, Jacka i Ewy. Głosy im się łamały. Było to dla nich wielkie przeżycie. Świetliste postaci z zaświatów pojawiły się po głośnych prośbach gromady. Guślarz pozwolił im spełnić życzenia. Padli sobie w ramiona, choć po dłuższej chwili musieli odejść każde w swoją stronę. Po kilku godzinach Buka sporządzał sprawozdanie z eksperymentu. Sceny rozstania zakochanych, Horeszkówny i Soplicy opisywać nie chciał. Zamknął oczy i zamyślił się… Przypomniał sobie ze szkoły: dobrze widzi się tylko sercem. OPOWIADANIE TWÓRCZE NA MOTYWACH “PANA TADEUSZA” I “DZIADÓW” CZ. II Wersja bez udziału osoby ze współczesności. Tadeusz i Zosia żyli szczęśliwie, choć gospodarowali na ziemi ze zmiennym szczęściem. Po powrocie Soplicy z wyprawy na Moskwę młodzi przez pewien czas byli nękani przez władze rosyjskie, ale i to się skończyło. Ich dzieci rosły zdrowe. Czegóż mogli jeszcze potrzebować? Synek i córeczka coraz dalej zapuszczali się podczas zabaw od domu. Maciej i Kasia słyszeli stąd i zowąd o burzliwych losach ich dziadków. Zaczęli zadawać rodzicom kłopotliwe pytanie. W końcu nie było wyjścia. Tadeusz i Zosia musieli im opowiedzieć całe dzieje budzącego grozę sporu, tragicznej miłości, a nawet morderstwa. Wzburzyło to umysły dzieci. Źle spały, a dziewczynka nawet popłakiwała. W końcu stroskani rodzice wpadli na pewien pomysł. – Nazywają was guślarzem – rzekł Tadeusz do starca z siwą brodą o trudnym do określenia wieku. – Potrzebuję waszej pomocy. – Ludzie gadają różnie, czasem wielkie głupstwa – zagadkowo odparł ubogo ubrany mężczyzna, patrzący jednak w oczy rozmówcy niezwykle uważnie. – Nie udawajcie, wiem dobrze. Odprawiacie dziady. Soplica przedstawił sprawę. Wyjaśnił, że chce pojednania między zmarłymi i tego, by mogły być świadkami zawarcia zgody i przebaczenia jego dzieci. Mężczyzna nazywany Guślarzem wyraził zgodę. Do ceremonii pozostało jeszcze trzydzieści dni. Był początek października. Kiedy Tadeusz, Zosia, Kasia i Maciej weszli do kaplicy, gromada mieszkańców wsi już była zanurzona w modlitwie. Guślarz wezwał najpierw ducha Horeszki, a potem księdza Robaka. Zjawy mężczyzn zbliżyły się do siebie i uklękły. Głośno poprosiły o wybaczenie, a potem wstały i padły sobie w ramiona. Krótko po odesłaniu ich w zaświaty Guślarz zaprosił Jacka jeszcze raz i Ewę Horeszkównę. Zjawy długo patrzyły na siebie z nieukrywaną miłością i smutkiem, a potem, trzymając się za ręce, odeszły w pokoju. Mistrz ceremonii zaprosił jeszcze tragicznie zmarłą matkę Tadeusza, a ona jako jedyna dostała prawo przytulenia swoich wnucząt. Każde z nich dostało od babci gałązkę rozmarynu i bukiecik niezapominajek. Tadeusz i Zosia byli przekonani, że roślinki po obrzędzie i wyjściu z kaplicy znikną. Dzieci doniosły je do domu, wsadziły do ziemi i odtąd każdej wiosny kwitły, rozrastały się, cieszyły oczy. Przypominały także o najbardziej chyba pozostawionej samej sobie, osamotnionej i skrzywdzonej postaci „Pana Tadeusza”. KOMENTARZ: Zobaczcie, proszę, ile tu znakomitej literackiej zabawy. Światy „Pana Tadeusza” i „Dziadów” znakomicie się do tego nadają. Przystają do siebie. Akcja obu dzieł toczyła się w tym samym regionie i powstały w epoce uczuć, wiary w tajemne siły, pozamaterialne światy. POWYŻSZE OPOWIADANIE TAKŻE ZNAJDZIECIE NA DOLE ARTYKUŁU Z ZAZNACZONĄ KOLORAMI ZAWARTOŚCIĄ, NA KTÓRĄ SZANOWNA KOMISJA BARDZO LICZY 🙂 DLA CIERPLIWYCH SUPLEMENT, CZYLI BOHATEROWIE LEKTUR W ŚWIECIE WSPÓŁCZESNYM: Przeczytajcie proszę propozycję opowiadania, którego akcja rozegra się nad jeziorem Gopło, a będzie w jakimś sensie kontynuacją wydarzeń przedstawionych w dramacie Słowackiego. Jak to się dziś mawia – bohaterowie, ściślej rzecz ujmując: bohaterka uniwersum Słowackiego. Najpierw wersja dłuższa, potem krótsza… ale może lepiej wypełniająca wymagania egzaminacyjne: Mieszkańcy wiosek położonych nad Gopłem w większości z zadowoleniem przyjęli rozpoczęcie budowy wielkiego hotelu. Co prawda mówiono, że konserwator przyrody przymknął oko na naruszenie prawa o ochronie krajobrazu, złośliwi podejrzewali, że został skorumpowany, ale młodzież cieszyła się, że coś się dzieje w ich okolicy, starsi liczyli na wzrost dochodów i miejsca pracy. Miesiąc po wycięciu lasu pojawił się duży dźwig. Jego długie ramię wybiegało daleko nad taflę wody, prace przebiegały sprawnie, ale nieoczekiwanie w pewnym momencie zostały przerwane. Miejscową ludność poruszyły pogłoski, że doszło do zuchwałej kradzieży. Żuraw zniknął, a ludzi z sąsiedztwa zaczęła przepytywać policja. – Panie kolego – do wysokiego trzydziestolatka w kasku budowlańca zwrócił się starszy mężczyzna w drogim garniturze – widzi pan, sytuacja jest naprawdę trudna. Zapłacimy kary za opóźnienie. Firma ubezpieczeniowa nie chce zapłacić odszkodowania, ponieważ brak dowodów na przeprowadzenie kradzieży. Inwestor chce się wycofać i nas obciążyć z tytułu poniesionych strat. – Nic nie poradzę – odrzekł mężczyzna, najwidoczniej kierownik budowy. – Dźwig zniknął. Nurkowie w wodzie niczego nie znaleźli, nawet jednej śruby. Kamery z monitoringu badali specjaliści. Nie było zakłóceń w pracy serwera, nie było przerwy w nagraniach ani śladu manipulacji w materiale. Żadnych śladów na drodze, żadnych świadków. Przecież to potężna konstrukcja, nie mogła wyparować. Nie rozbiera się jej w kilka minut. Nic nie rozumiem, policja też chce zamknąć śledztwo. – Nie wiem, czy pan osobiście nie będzie odpowiadał. To pana działka, odpowiedzialność za plac budowy. Wolałbym tego uniknąć, ale moi szefowie nie odpuszczą. Może to panu poważnie zaszkodzić. Młody człowiek po rozmowie z dyrektorem przedsiębiorstwa zamyślił się i przygnębiony wyszedł na dłuższy spacer. Nieoczekiwanie zachwycił go nagle widok jeziora. Wcześniej jakoś nie zwrócił uwagi na piękno okolicy. Usiadł i obserwował spektakl, jaki właśnie się zaczął. Krwawe słońce kryło się za horyzontem. Światło odbijało się w wodzie. – A „Balladynę”, młody człowieku, to w szkole czytałeś? – starszy mężczyzna przerwał samotność kierownika budowy. – A tak, jak wszyscy. Kiedyś. – Goplanę wkurzyliście. Nie spodobało jej się niszczenie jej królestwa. – Dobre brednie. I co? Może ona gwizdnęła trzydzieści ton żelastwa i betonu? – Mów, co chcesz, młody człowieku, ale śladu po tym waszym urządzeniu nie ma i nikt nie umie wyjaśnić, jak doszło do rzekomej kradzieży. – Jeśli ma pan pomysł, jak ten dźwig odebrać od jaśnie wielmożnej Goplany, to pan mów, ale jeśli nie, to daj, staruszku, spokój. Tajemniczy wieśniak zniknął. Zamiast niego pojawiła się obok kierownika budowy piękna kobieta. – Mogę cofnąć czas, mogę wymazać z ludzkiej pamięci wszystko, co tu się działo. Nie wiedziałam, że sprowadzę na głowę jakiegoś człowieka takie kłopoty. Mężczyzna chciał powiedzieć mniej więcej coś takiego: – Co to jest? Zlot wariatów? Druidzi, magowie, elfy, a ten stary to może Gandalf? Słowa jednak nie popłynęły. Czuł dziwny spokój. W umyśle pobrzmiewało mu zdanie: „Już nigdy nie wezmę udziału w niszczeniu natury.” Zrobiło się ciemno. Na głowie nie miał kasku. Tam, gdzie prowadził budowę, rósł las. Smartfon pokazywał ten sam dzień i miesiąc, ale rok wcześniej. Szedł do najbliższej drogi i wiedział, że nigdy nikomu nie będzie mógł o tym wszystkim opowiedzieć. KOMENTARZ Goplana – jak w utworze Słowackiego ingeruje w świat ludzi i żałuje, że sprawiła komuś kłopot. Na szczęście nie zakochała się znowu niefortunnie w jakimś gamoniu. Jest magia i nadprzyrodzone możliwości Goplany. Przyroda to królestwo nimfy, ma prawo zapobiec jego zniszczeniu. WERSJA KRÓTSZA: Kierownik budowy nowoczesnego hotelu nad Gopłem przygnębiony wyszedł na spacer. Groziła mu utrata pracy, a może nawet proces. Wielki dźwig w nieustalony dotąd sposób zniknął z placu. Nie było śladów wywiezienia, kamery niczego nie zarejestrowały, nurkowie w wodzie nie znaleźli nawet śrubki. Jakby wyparował. Podejrzewano ekologów, którzy protestowali przeciwko szpeceniu krajobrazu, ale były to raczej niegroźne dzieciaki. Inżynierowi Jackowi B. nie było wesoło, zwłaszcza po rozmowie z szefem. Nieoczekiwanie zachwycił go nagle widok jeziora. Wcześniej jakoś nie zwrócił uwagi na piękno okolicy. Usiadł i obserwował spektakl, jaki właśnie się zaczął. Krwawe słońce kryło się za horyzontem. Światło odbijało się w wodzie. – A „Balladynę”, młody człowieku, to w szkole czytałeś? – starszy mężczyzna przerwał samotność kierownika budowy. – A tak, jak wszyscy. Kiedyś. – Goplanę wkurzyliście. Nie spodobało jej się niszczenie jej królestwa. – Dobre brednie. I co? Może ona gwizdnęła trzydzieści ton żelastwa i betonu? – Mów, co chcesz, młody człowieku, ale śladu po tym waszym urządzeniu nie ma i nikt nie umie wyjaśnić, jak doszło do rzekomej kradzieży. – Jeśli ma pan pomysł, jak ten dźwig odebrać od jaśnie wielmożnej Goplany, to pan mów, ale jeśli nie, to daj, staruszku, spokój. Tajemniczy wieśniak zniknął. Zamiast niego pojawiła się obok kierownika budowy piękna kobieta. – Mogę cofnąć czas, mogę wymazać z ludzkiej pamięci wszystko, co tu się działo. Nie wiedziałam, że sprowadzę na głowę jakiegoś człowieka takie kłopoty. Mężczyzna chciał powiedzieć mniej więcej coś takiego: – Co to jest? Zlot wariatów? Druidzi, magowie, elfy, a ten stary to może Gandalf? Słowa jednak nie popłynęły. Czuł dziwny spokój. W umyśle pobrzmiewało mu zdanie: „Już nigdy nie wezmę udziału w niszczeniu natury.” Zrobiło się ciemno. Na głowie nie miał kasku. Tam, gdzie prowadził budowę, rósł las. Smartfon pokazywał ten sam dzień i miesiąc, ale rok wcześniej. Szedł do najbliższej drogi i wiedział, że nigdy nikomu nie będzie mógł o tym wszystkim opowiedzieć. OPOWIADANIE TWÓRCZE NA MOTYWACH “OPOWIEŚCI WIGILIJNEJ” Opowiadanie dalekie od oryginału, ale zbudowane na motywach „Opowieści wigilijnej” . Pozostawiamy następujące opozycje postaw: chciwość – życzliwość wyzysk pracownika – ludzkie traktowanie podwładnego celebrowanie Świąt Bożego Narodzenia – praca w Święta Bożego Narodzenia. Co jest innego? Brak nadprzyrodzonego czynnika. Zastąpiony został działaniem kobiecego ciepła i uroku, a także empatią dawnej pracowniczki. Postać stojąca na pozycji Scrooge’a jest typem tyrana, ale sam korzysta z uroków życia. Zapraszamy: Był ciemny, ponury i chłodny grudniowy wieczór. Młoda pracowniczka kancelarii prawnej, Emilia Nowak wracała do swego małego mieszkanka na obrzeżach Warszawy. Jej lokum miało tylko dwie zalety. Było i nie musiała za nie dużo płacić. Wigilia była nazajutrz. Długo czekała na kilka dni wolnego. Cieszyła się na wyjazd do domu, rodziców, przyjaciół. Niestety, perspektywa miłych spotkań i radosnej Wigilii dziś właśnie nieoczekiwanie ulotniła się wraz z rozporządzeniem prezesa firmy. Zarządził dyżury i pracę w okresie Świąt. Do domu musiałaby jechać pół dnia, może dłużej, a powrót trwałby tyle samo. Dwudziestego czwartego grudnia w biurze musiałaby siedzieć do a dwudziestego szóstego rano już stawić się znowu do pracy. Podróż w dalekie rodzinne strony straciła sens. Emilia była załamana. Ernest Górski, mecenas Ernest Górski, prezes zarządu wielkiej warszawskiej kancelarii szykował się do wyjścia na opłatek prawników. – Cześć! – powiedziała, wchodząc do pokoju piękna wysoka blondynka. – Gotowy? – Już prawie – uśmiechnął się i czule objął kobietę. – Mam nadzieję, że przynajmniej tym razem pozawieszałeś wszystkie sprawy na czas świąt. – Ja tak, ale pracownicy będą na zmianę dyżurowali bez przerwy nawet w Wigilię i Sylwestra. – Czy dobrze zrozumiałam? Każesz im przyjść nawet 25-ego i 26-ego? – No cóż, żeby zrobić aplikację u Ernesta Górskiego i Wspólników, trzeba na to zapracować. – Nie podoba mi się to – surowo spojrzała kobieta. – Wiesz, że sama przez wiele lat pracowałam w kancelariach i nigdzie szefostwo nie przeciążało tak pracowników. To bardzo nieładnie. Mężczyzna zamyślił się i doszedł do wniosku, że nie chce psuć sobie wieczoru. Wykonał jeden telefon. Chwilę potem Emilia otrzymała sms, podobnie jak wielu innych pracowników kancelarii. „Wesołych Świąt, wszyscy macie wolne do drugiego stycznia, Ernest Górski”. Emilia popatrzyła w niebo. Właśnie rozbłysła pierwsza gwiazdka. OBIECANE POWYŻEJ WERSJE OPOWIADAŃ Z ZAZNACZONYMI KOLORAMI I KURSYWĄ ELEMENTAMI UWZGLĘDNIANYMI W OCENIANIU. A oto wymagania pochodzące od samej Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Opowiadanie powinno mieć: funkcjonalną narrację, logiczny układ zdarzeń, urozmaiconą fabułę, co wyraża się w przypadku pracy bardzo dobrej zawartością przynajmniej sześciu z poniższych elementów: opisu, charakterystyki bohatera, czasu akcji, miejsca akcji, zwrotu akcji, puenty, punktu kulminacyjnego, dialogu, monologu, retrospekcji. PRZECZYTAJCIE JESZCZE RAZ: Petroniusz wierzył w życie. Dlatego wielokrotnie do niego powracał. Jego dusza wcielała się w kolejnych epokach w różne ludzkie istnienia. Raz był zacnym biskupem w średnich wiekach, kiedy indziej kochającym przepych bankierem. U progu XX wieku narodził się w bogatej mieszczańskiej włoskiej rodzinie i po studiach pracował w dyplomacji. W 1939 roku trafił do Polski. Jako Włoch w służbie państwowej nie mógł krytykować otwarcie nazistów, ale zachowania Niemców w Warszawie budziły jego głęboki sprzeciw. Nienawidził przemocy, lubił piękno, miłość, kolekcjonował dzieła sztuki. W Polakach widział zwykłych ludzi, którzy padli ofiarą wielkiej polityki. Gdy przechadzał się po Warszawie, lubił przypatrywać się robotnikom, młodzieży, kobietom. Podobali mu się. Przypominali mu rodaków. Słyszał o brutalnej masowej egzekucji w Wawrze. Kiedy czytał o niej w gazetach, był wstrząśnięty. Na początku 1940, po karnawałowej zabawie u marszałka von… Petroniusz, a raczej nowy nosiciel jego dawnej duszy szedł pewnym krokiem do swojego domu na Żoliborzu. Jego zakazy poruszania się podczas godziny policyjnej nie dotyczyły. Nie skorzystał z auta i kierowcy. Chciał się przejść. Nagle zobaczył chłopców piszących piórem na dużej wysokości znak Polski walczącej. Przez chwilę obie strony, zupełnie zaskoczone spotkaniem zastygły bez ruchu. Dyplomata nie dostrzegł strachu w oczach młodych mężczyzn. Widział w nich spokój i mocne przekonanie o słuszności tego, co robią. – Jestem Włochem – powiedział. – Nie przeszkadzajcie sobie. – Jesteśmy z organizacji “Wawer”. Służymy w polskim harcerstwie. Petroniusz długo później myślał nad tym, co wtedy zrobił. Wyciągnął wizytówkę i wręczył jednemu z nich, mówiąc: “gdybym mógł kiedyś pomóc”. Najpierw jeden, potem drugi chłopak wyciągnęli do niego prawą rękę. – Jestem “Rudy” – powiedział pierwszy. – Jestem “Alek”, nie nosimy wizytówek. Dziękujemy, może się jeszcze spotkamy. xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx A oto wymagania pochodzące od samej Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Opowiadanie powinno mieć: funkcjonalną narrację, logiczny układ zdarzeń, urozmaiconą fabułę, co wyraża się w przypadku pracy bardzo dobrej zawartością przynajmniej sześciu z poniższych elementów: opisu, charakterystyki bohatera, czasu akcji, miejsca akcji, zwrotu akcji, puenty, punktu kulminacyjnego, dialogu, monologu, retrospekcji. Tadeusz i Zosia żyli szczęśliwie, choć gospodarowali na ziemi ze zmiennym szczęściem. Po powrocie Soplicy z wyprawy na Moskwę młodzi przez pewien czas byli nękani przez władze rosyjskie, ale i to się skończyło. Ich dzieci rosły zdrowe. Czegóż mogli jeszcze potrzebować? Synek i córeczka coraz dalej zapuszczali się podczas zabaw od domu. Maciej i Kasia słyszeli stąd i zowąd o burzliwych losach ich dziadków. Zaczęli zadawać rodzicom kłopotliwe pytanie. W końcu nie było wyjścia. Tadeusz i Zosia musieli im opowiedzieć całe dzieje budzącego grozę sporu, tragicznej miłości, a nawet morderstwa. Wzburzyło to umysły dzieci. Źle spały, a dziewczynka nawet popłakiwała. W końcu stroskani rodzice wpadli na pewien pomysł. – Nazywają was guślarzem – rzekł Tadeusz do starca z siwą brodą o trudnym do określenia wieku. – Potrzebuję waszej pomocy. – Ludzie gadają różnie, czasem wielkie głupstwa – zagadkowo odparł ubogo ubrany mężczyzna, patrzący jednak w oczy rozmówcy niezwykle uważnie. – Nie udawajcie, wiem dobrze. Odprawiacie dziady. Soplica przedstawił sprawę. Wyjaśnił, że chce pojednania między zmarłymi i tego, by mogły być świadkami zawarcia zgody i przebaczenia jego dzieci. Mężczyzna nazywany Guślarzem wyraził zgodę. Do ceremonii pozostało jeszcze trzydzieści dni. Był początek października. Kiedy Tadeusz, Zosia, Kasia i Maciej weszli do kaplicy, gromada mieszkańców wsi już była zanurzona w modlitwie. Guślarz wezwał najpierw ducha Horeszki, a potem księdza Robaka. Zjawy mężczyzn zbliżyły się do siebie i uklękły. Głośno poprosiły o wybaczenie, a potem wstały i padły sobie w ramiona. Krótko po odesłaniu ich w zaświaty Guślarz zaprosił Jacka jeszcze raz i Ewę Horeszkównę. Zjawy długo patrzyły na siebie z nieukrywaną miłością i smutkiem, a potem, trzymając się za ręce, odeszły w pokoju. Mistrz ceremonii zaprosił jeszcze tragicznie zmarłą matkę Tadeusza, a ona jako jedyna dostała prawo przytulenia swoich wnucząt. Każde z nich dostało od babci gałązkę rozmarynu i bukiecik niezapominajek. Tadeusz i Zosia byli przekonani, że roślinki po obrzędzie i wyjściu z kaplicy znikną. Dzieci doniosły je do domu, wsadziły do ziemi i odtąd każdej wiosny kwitły, rozrastały się, cieszyły oczy. Przypominały także o najbardziej chyba pozostawionej samej sobie, osamotnionej i skrzywdzonej postaci „Pana Tadeusza”. DZIĘKUJĘ ZA CIERPLIWOŚĆ. ZAJRZYJCIE KONIECZNIE DO DZIAŁU “JAK PISAĆ”, BY KORZYSTAĆ Z PORADNIKÓW-SAMOUCZKÓW SKIEROWANYCH DO MATURZYSTÓW I UCZNIÓW KLAS ÓSMYCH ZWŁASZCZA, A TAKŻE ICH NAUCZYCIELI I RODZICÓW. Oto linki do omówień niektórych lektur na tej stronie: “Kamienie na szaniec” “Pan Tadeusz” “Opowieść wigilijna” “Balladyna” “Mały Książę” Młodszym Uczniom i Rodzicom polecę także dwa filmy bliskie w jakiś sposób konwencji kina familijnego; Omówienia znajdziecie na blogu: “Dzieci niebios” “Hugo i jego wynalazek” Drodzy Czytelnicy, jeśli chcecie podziękować autorowi za jego pracę, to macie kilka możliwości do wyboru: odwiedzajcie stronę, wracajcie tu jak najczęściej zainteresujcie znajomych ofertą Sztuki Słowa – polećcie mnie jako polonistę przygotowującego solidnie do matury z języka polskiego na poziomie podstawowym, rozszerzonym, do matury międzynarodowej, do egzaminu ósmoklasisty polubcie na Facebooku fanpejdż strony: Klasyka Literatury i Filmu wpłaćcie symboliczną kwotę na konto firmowe z adnotacją w tytule: SERWIS EDUKACYJNY Właściciel: Sztuka Słowa PL, Tomasz Filipowicz Nr konta: 15 2490 0005 0000 4500 8617 6460 Tytułem: SERWIS EDUKACYJNY Wyświetlenia: 3 886 Kategoria: Jak pisać I Wstęp Przydatne sformułowania: Było piękne, zimowe popołudnie… W pewien zwykły, jesienny poranek… Pewnego razu… Pewnego dnia w Warszawie… Zdarzyło się to we wtorek, a może czwartek… W pewnym krakowskim parku, tonącym w zieleni… Była piękna, słoneczna niedziela… W ciepły, sierpniowy wieczór siedziałam sama na ławeczce przed domem… Można też zacząć od zaciekawiającego czytelnika sformułowania: To był najpiękniejszy dzień w moim życiu… Był zwyczajny, wakacyjny ranek. Nic nie wskazywało na to, że za chwilę przeżyję przygodę życia… W zwykły, ponury dzień na ulicy naszego miasta nagle pojawiła się dziwna postać. Był to… NA TO ZWRÓĆ UWAGĘ! We wstępie dobrze jest przedstawić czas i miejsce akcji, mogą pojawić się w nim już imiona bohaterów. Staramy się zaciekawić odbiorcę. II Rozwinięcie Uwaga, to tutaj przedstawiamy kolejne wydarzenia. W tej części wypracowania najwięcej się dzieje. Ukazujemy nagłe zwroty akcji. Do treści, oprócz wydarzeń, możemy wplatać też opisy postaci i ich przeżyć wewnętrznych, miejsc, przedmiotów i charakterystyki bohaterów oraz dialogi. W typowym opowiadaniu powinna jednak dominować wartka akcja. Przydatne sformułowania: Wtem…, nagle…, niespodziewanie…, w pewnej chwili…, po godzinie…, następnie…, później…, po chwili…, potem…, nie zdążyłam się nawet obejrzeć, a już…, w okamgnieniu…, nagle wyrósł przed nami… Włosy stanęły mi dęba… Poczułam, że po plecach spływają mi krople potu… Rozległ się trzask… Och, co to był za ból! Oj, jak ja się wtedy poczułam! Zwróć uwagę na określenia czasu, podkreślające duże tempo akcji i jej niespodziewane zwroty, frazeologizmy oddające przeżycia wewnętrzne bohaterów, wyrazy dźwiękonaśladowcze i wykrzykniki. Pamiętaj o czasownikach dynamizujących akcję (biegł, szedł, skoczył, rozbił, huknął), a także o określeniach miejsca akcji (na rogu stał, z lewej strony wyskoczył, w parku znajdował się) oraz czasownikach, przysłówkach i przymiotnikach uplastyczniających opisy (drzewa kwitły, zieleniły się liście, było ciepło, miała czerwoną sukienkę) − szczegóły uwiarygadniają twoją pracę. III Zakończenie Tu zamykamy akcję, podsumowujemy, oceniamy, puentujemy, ewentualnie otwieramy pole dla refleksji czytelnika. Przydatne sformułowania: Nigdy nie zapomnę tego dnia… Wiele razy wspominałem ten wieczór… W ten sposób poznałam swojego najlepszego przyjaciela… To był niezapomniany ranek… To były niezapomniane chwile, nigdy już nie przeżyłam podobnej przygody. Możemy też zakończyć pytaniem: Kto by przypuszczał, że w zwykłą, deszczową środę przeżyję coś podobnego? albo Czy jeszcze kiedyś przeżyję tak wielką przygodę? Więcej wskazówek i podpowiedzi, jak napisać opowiadanie twórcze, znajdziesz w VICTORZE 5/2019. W każdym numerze omawiamy inną formę wypowiedzi wymaganą do egzaminu gimnazjalisty lub sprawdzianu ósmoklasisty. avg. rating (55% score) - 50 votes

kamienie na szaniec opowiadanie twórcze